Strona główna
Logo

„Chorzy na miłość”

Eugenia Herzyk

Czy pamiętasz, co czułaś, gdy byłaś małą dziewczynką? Może już dawno zapomniałaś, wyparłaś z siebie te wspomnienia. Jeśli jednak straciłaś z nią kontakt, z jej emocjami, marzeniami, jeśli jako dorosła kobieta nie zadbałaś o wyrównanie deficytów miłości, których doznała w dzieciństwie, to jestem przekonana, że nie jesteś szczęśliwa. Twoja ogromna potrzeba bycia kochaną sprawia, że nie potrafisz zbudować dojrzałego, partnerskiego związku. Popadasz w najbardziej podstępne, bo tak bardzo powszechne, a jednocześnie tak trudne do zdiagnozowania uzależnienie – nałóg miłości.

Dorota szuka miłości - studium przypadku.

Dorota ma dwadzieścia siedem lat i w głowie totalny chaos. Ilekroć przypomina sobie przykre momenty z dzieciństwa, od razu ma wyrzuty sumienia w stosunku do rodziców, że jest wobec nich niesprawiedliwa, bo przecież chcieli jak najlepiej. Ojciec pił, matka kłótniami próbowała zmusić go do porzucenia nałogu. W domu nigdy nie mówiło się o emocjach, nigdy nie była przytulana. Uczyła się pilnie, bo widziała, że jej sukcesy w nauce są dla rodziców bardzo ważne. Ale rzadko słyszała pochwały, mimo że zawsze była najlepsza w klasie.

Gdy zaczęła dojrzewać, rodzice nie aprobowali jej rozwijającej się kobiecości. Nie pozwalali się malować ani nosić zbyt obcisłych, skąpych ubrań. Gdy zakochała się w Krystianie, miała siedemnaście lat. Był najprzystojniejszym chłopakiem w okolicy. Miała bzika na jego punkcie, ale nie przyszło jej do głowy, że spośród tylu dziewczyn wybierze właśnie ją, szarą myszkę, ubraną w rozciągnięte dżinsy. A jednak. To było spełnienie jej najskrytszych marzeń. Nie myślała o niczym innym, każdą wolną chwilę chciała spędzać z nim. Przestała spotykać się z koleżankami. Choć rozsądek mówił jej, że to chłopak nie dla niej – skończył tylko podstawówkę, był zapalonym imprezowiczem – wierzyła, że jej miłość go zmieni. Gdy odwoływał spotkania, nie dzwonił o umówionej porze, zawsze mu wybaczała. Im mniej czasu miał dla niej, tym większa ogarniała ją panika i tym więcej wkładała wysiłku, by jej nie zostawił. Miała poczucie, że bez niego nie może żyć.

Po trzech latach takiej szamotaniny przekonała go, żeby się z nią ożenił. I dostała to, o co tak walczyła – jego obecność i własne stałe miejsce w jego życiu. Zatraciła się w tym szczęściu, zagłuszając obawy o przyszłość. Studiowała, pracowała, dorabiała korepetycjami. Krystian był bezrobotny, czasem miewał tylko jakieś dorywcze prace. Ona skończyła studia, awansowała, przynosiła do domu coraz więcej pieniędzy. Wzięła kredyt, kupiła mieszkanie. Potem samochód. Krystian znalazł jakąś posadę, ale zarabiał bardzo mało, więc żeby utrzymać ich status majątkowy, pracowała po kilkanaście godzin na dobę. Z czasem jednak jej uczucie do męża zaczęło się wypalać. Żyli jakby obok siebie, coraz częściej się kłócili, ciche dni przechodziły w tygodnie. Seks w ich związku przestał istnieć, mąż mówił jej, że jest oziębła.

Gdy poznała Darka, odżyła. To była totalna eksplozja namiętności. Potajemne spotkania, kilkanaście telefonów od niego dziennie. Czuła się pożądana, kochana. Po dwóch miesiącach jednak zauważyła, że Darek zaczyna się od niej odsuwać. Analizowała, co zrobiła, co powiedziała źle. Bez przerwy czekała na sygnał od Darka, a gdy się nie odzywał, wysyłała do niego rozpaczliwe sms-y. Na każde spotkanie leciała jak na skrzydłach, ale często zamiast czułości doznawała upokorzeń. Tyle razy obiecywała sobie, że skończy ten toksyczny romans! Ma poczucie winy wobec męża, który o niczym nie wie. Bez przerwy płacze, ma coraz gorsze wyniki w pracy, ostatnio szef dał jej upomnienie. Czuje, że całkiem się pogubiła. Ona – uważana za osobę odpowiedzialną i rozsądną, do której wielu zwracało się o radę, sama teraz potrzebuje pomocy.

Dlaczego niektóre kobiety „kochają za bardzo”?

Przypadek Doroty znakomicie ilustruje przyczyny i objawy uzależnienia od miłości. Występuje ono w wielu formach – „kochania za bardzo”, czyli bezwarunkowego poświęcenia się partnerowi, ale także miłosnej obsesji, bezustannych romansów, fantazjowania… Wspólnym mianownikiem tych wszystkich form uzależnienia jest to, że kobieta nie może obejść się bez ukochanego mężczyzny.

Dlaczego? Bo miłosnym „hajem” – albo cierpieniem z powodu krzywd, jakich zaznaje od partnera – zagłusza swój wewnętrzny ból. Jego źródłem jest wyniesiony z dzieciństwa olbrzymi głód miłości. Alkoholizm ojca i współuzależnienie matki spowodowały, że Dorota jako dziecko nie była kochana tak, jak powinna – bezinteresownie, z dbałością o zaspokajanie jej potrzeb, z troską o jej rozwój emocjonalny. Nauczyła się, że o miłość rodziców musi walczyć, ciągle udowadniając im, że na nią zasłużyła. W dorosłe życie weszła z niskim poczuciem wartości, brakiem samoakceptacji jako człowiek i jako kobieta oraz lękiem przed samorealizacją i samotnością. Nic więc dziwnego, że gdy zwrócił na nią uwagę najprzystojniejszy chłopak w okolicy, całkowicie poświęciła się temu związkowi. Leczył on bowiem jej kompleksy, nadawał sens jej życiu przez to, że dawał poczucie bycia kochaną. To oczywiste, że jeśli sens naszego życia jest związany z obecnością drugiego człowieka, to kurczowo się tego związku trzymamy. Lęk przed samotnością nie znika – on narasta, przybierając postać lęku przed opuszczeniem. Oddając komuś odpowiedzialność za swoje szczęście, za swoje życie, stajemy się od niego całkowicie uzależnieni.

Paradoks polega na tym, że na zewnątrz Dorota wydaje się być silna i zaradna, ale w jej środku mieszka słaba i bezradna mała dziewczynka, tak bardzo pragnąca miłości. Dopóki Dorota jej w sobie nie odkryje, nie przytuli, nie pozwoli się wypłakać, dopóty ta mała dziewczynka będzie wprowadzać do jej życia emocjonalny chaos. Nie znajdując zaspokojenia swojego głodu miłości u Krystiana, który od samego początku w ich związku przyjął rolę biorcy, Dorota wdała się w szalony romans z Darkiem. Jemu zależało tylko na seksie, ona łóżkowe euforie utożsamiła z wielką miłością. Poczuła się bardzo dowartościowana jako kobieta. Znów to ktoś inny, a nie ona sama, decydował o jej samoocenie. Po raz kolejny wpadła w uzależnienie. Gdy Darek zaspokoił swoje żądze i zaczął się od niej odsuwać, Dorota, owładnięta miłosną obsesją, nie potrafi się z tym pogodzić. Boi się zostać ze swoją pustką, z tym okropnym, płaczliwym, znienawidzonym, małym dzieckiem w środku.

Grupy wsparcia

Co można poradzić Dorocie? Po pierwsze, powinna uświadomić sobie swoje uzależnienie – choćby poprzez lektury książek. Dwie można jej szczególnie polecić: „Kobiety, które kochają za bardzo” Robin Norwood, oraz „Toksyczne namiętności”, której autorami są Susan Forward i Craig Buck. Po drugie, powinna zwrócić się po pomoc do terapeuty od uzależnień. Od pewnego czasu w Polsce, głównie dzięki działaniom Anny Dodziuk i Leszka Kaplera, uzależnienia ujmowane są w znacznie szerszym kontekście niż alkoholizm czy narkomania.

Na początku terapia ułatwia porzucenie wzorców szkodliwych, nałogowych zachowań i wzmocnienie samokontroli. Potem sięga głębiej, ucząc komunikowania się ze sobą i z innymi ludźmi, wyrażania uczuć i emocji, określania swoich potrzeb. Pozwala też „przepracować” traumy dzieciństwa – główną przyczynę wszelkich nałogów. Niektórym w walce z uzależnieniem od miłości pomaga uczestnictwo w samopomocowych, dwunastokrokowych grupach wsparcia SLAA, działających na wzór grup AA – anonimowych alkoholików. SLAA to skrót od Sex and Love Addicts Anonymous – uzależnieni od seksu i miłości, w Polsce takich grup jest ponad trzydzieści. Najważniejsze jednak, żeby Dorota zrozumiała, że jej szczęście zależy od niej samej. I że wyniesione z dzieciństwa deficyty miłości może wyrównać tylko w jeden sposób – poprzez pokochanie siebie i małej Dorotki, którą ma w sobie.

źródło: www.kobieceserca.pl